Postanowiłam, że bazą dzisiejszego eksperymentu będzie sześć ubrań i para butów. Mamy więc dwie pary spodni - białe i koralowe, spódniczkę w paski, błękitną i szmaragdową bluzkę, dżinsową koszulę i beżowe buty na obcasie z odkrytym palcem. No to zaczynamy...
Koralowe spodnie i błękitna bluzka - widzę teraz, że przydałby się jeszcze pasek, bo zniknęła mi talia.
Białe spodnie i szmaragdowa bluzka. Pamiętacie co pisałam o dekoltach w kształcie fali? One nie lubią się z naszyjnikami, dlatego dorzuciłam bransoletkę.
Dżinsowa koszula i spódniczka w paski.
Koralowe spodnie i szmaragdowa bluzka - do tego dla przełamania dość mocnego kontrastu, chustka wokół szyi.
A może szmaragdowa bluzka i pasiasta spódniczka?
Koralowe spodnie i dżinsowa koszula + granatowa torebka jako dodatek.
Błękitna bluzka i białe spodnie + srebrna kopertówka - bluzka nie przeżyła jednak przebieranek bez uszczerbku i nieco mi się wygniotła.
Mam tutaj swoje ulubione zestawy i takie bardziej kontrowersyjne, ale chciałam na tym przygotowanym na szybko przykładzie pokazać, że zaledwie sześć elementów garderoby daje już sporo możliwości. Naprawdę nie potrzebne więc są nam szafy pękające w szwach.
Przepraszam
za słabą nieco jakość zdjęć, ale fotograf był bardzo amatorski i z
ledwością dał się zagonić do pomocy. Po drugie zamysł był inny, ale
ulewny deszcz pokrzyżował plany, a nasze mieszkanie też jest dość ciemne
i ciężko było tutaj znaleźć kąt z przyzwoitym światłem w ten pochmurny
dzień. Jeśli sama koncepcja postu Wam się spodobała, następnym razem
przygotowując podobny post, poprawię niedociągnięcia.
To co? Kogo namówiłam do przeglądu szafy?