czwartek, 25 grudnia 2014

Volume 1 second Ultra Black - po prostu czarny

Przyznam szczerze, że poszłam kupić inny tusz do rzęs, ale zobaczyłam to piękne opakowanie, dodatkowo w oczy rzuciła mi się promocja i uległam. Niestety zadowolona z niego nie jestem, bo efekt jest mizerny, a jego szczoteczka jest dla mnie chyba najbardziej nieporęczna ze wszystkich, jakie do tej pory używałam.



Jeśli śledziłyście moje dotychczasowe zmagania z tuszami do rzęs, wiecie, że mam rzęsy jasne i do tego jeszcze dość krótkie, jestem więc bardzo wymagająca w stosunku do tuszów do rzęs. Najlepiej w moim przypadku sprawdzają się więc te wydłużające, bo sprawiają, że moje rzęsy stają się zauważalne. Ta mascara jest pogrubiająca, więc nie nastawiałam się na jakiś spektakularny efekt, ale okazało się, jest on praktycznie niedostrzegalny. Może poza nadaniem rzęsom czarnego koloru.



Mascara rzeczywiście pogrubia, choć trzeba uważać, żeby nie przesadzić, bo jedna aplikacja za dużo i rzęsy są nieładnie oblepione i posklejane. Tusz niestety nie dodaje rzęsom długości, więc ja spektakularnego efektu nie osiągnęłam. Jedno, czego nie można mu odmówić, to ta tytułowa "ultra czerń". Tusz rzeczywiście ma kolor bardzo głębokiej czerni, więc powinien efektownie wyglądać przy wieczorowych makijażach. Powinien też wytrzymać nocne wojaże, bo w ciągu dnia nie osypywał się, ani nie pozostawiał czarnych cieni pod oczami, więc mogę uznać, że test wytrzymałości zdał.

To, co zachwyciło mnie w tym tuszu do jego opakowanie. Jest czarne chromowane ze złotymi literami. Wygląda niezwykle elegancko i pięknie. I pewnie dlatego go kupiłam, bo w końcu zazwyczaj "kupujemy oczami".


Nie do końca zachwyciła mnie jego szczoteczka. Jest silikonowa, a między jej włoskami znajdują się kuleczki, których zadaniem jest pomoc w dokładnym pokryciu rzęs. U mnie jednak nie zdała ona egzaminu ze względu na nieco "prostokątny" kształt. Szczoteczka nie zwęża się bowiem na końcu, co było u mnie nie lada utrudnieniem przy pomalowaniu maleńkich rzęs w kącikach oczu.



Mascara kosztuje ponad 50 zł, ale udało mi się ją upolować za nieco mniejszą kwotę w promocji w Rossmanie. Jednak w przypadku moich rzęs egzaminu nie zdała i uważam, że za tę kwotę mogłabym kupić tusz do rzęs, który lepiej spełniłby moje oczekiwania. To już kolejny tusz do rzęs Bourjois, który postanowiłam przetestować i muszę przyznać, że jeden ze słabszych spośród tych dotychczas testowanych. Myślę, że najlepiej sprawdzi się w przypadku rzęs idealnych, które potrzebują wyłącznie odrobiny głębi koloru.