poniedziałek, 1 czerwca 2015

Moje miasto - naznaczone historią

Dziś nieco oderwiemy się od spraw przyziemnych, bo znów chciałam Wam pokazać kawałek mojego miasta. Tym razem jednak to miejsce naznaczone - niełatwą - historią. I mimo, że tuż obok kolorowy plac zabaw i fontanna, zmusza, by na chwilę przystanąć i pomyśleć.


Moje miasto - Ostrów Wielkopolski - to dość specyficzne kulturow miejsce. Otóż w XIX wieku żyło tutaj mniej więcej po równo Polaków, Niemców i Żydów. Nikt wtedy jeszcze nie przypuszczał, co dla każdej z tych nacji oznaczać będzie II wojna światowa.

Pierwsi Żydzi pojawili się w mieście w 1717 roku, sprowadzeni przez właściciela miasta Jana Jerzego Przebendowskiego. Już siedem lat później zorganizowana została tutaj gmina żydowska, a dwunastu rodzinom było wolno mieszkać w Ostrowie i prowadzić tutaj handel. Specjalnie dla nich wydzielono teren, gdzie mogli się osiedlić, wybudować synagogę oraz cmentarz. Byli to główne kupcy, krawcy i kuśnierze. Społeczność żydowska stopniowo rozrastała się w połowie XIX wieku stanowiąc niemal 1/3 mieszkańców miasta.

Zdjęcia archiwalne ze zbiorów Yad Vashem
Na przełomie XIX i XX wieku Żydzi mieli swoich przedstawicieli we władzach miasta. Po zakończeniu I wojny światowej większość z nich wyjechała do Wrocławia i Berlina. W Ostrowie pozostało ich kilkudziesięciu, nie mieli już nawet swojego stałego rabina.


Po zajęciu Ostrowa przez wojska niemieckiego w 1940 roku zostali oni wywiezieni do getta do Łodzi, a stamtąd do obozu zagłady w Chełmnie nad Nerem. Wiadomo, że wojnę przeżyła jedna osoba - Betti Bober, ale ślad po niej zaginął. Niemcy zniszczyli narzędzia liturgiczne w Synagodze, a sam budynek przeznaczyli na magazyn. Podczas okupacji Niemcy zniszczyli także całą dzielnicę żydowską oraz pierwszy cmentarz żydowski, urządzając tam park. Tak jest do dziś. Z roztrzaskanych macew, czyli żydowskich płyt nagrobnych, Niemcy zbudowali murek okalający park. Ten murek stał jeszcze 10 lat temu. Pamiętam, że kiedy jako dziecko wchodziłam na ten murek, babcia prosiła, żebym zeszła, bo to żydowskie nagrobki... Były jednak dość umiejętnie poukładane, bo trzeba było mocno się przyglądać, aby na którymś kamieniu zauważyć hebrajskie napisy. Dziś stoi tutaj już nowy murek...



W 2005 roku doszło do ugody między miastem a Gminą Żydowską we Wrocławiu.W efekcie tej ugody gmina sprzedała miastu budynek synagogi - pokażę Wam go innym razem, bo choć to miejsce przez lata niszczało, dziś to naprawdę perełka. W zamian miasto zobowiązało się do wybudowania dwóch lapidariów w miejscach, gdzie znajdowały się cmentarze żydowskie.


Jedno z nich to właśnie to miejsce, które chciałam Wam pokazać. W sąsiedztwie placu zabaw i fontanny, ale też w bliskości Synagogi i na terenie dawnej dzielnicy żydowskiej. Podczas remontu zbudowano nowy murek wokół parku,a  roztrzaskane tablice nagrobne z żydowskimi napisami umieszczono właśnie tutaj - w lapidarium. Zawsze, kiedy tędy przechodzę, zwalniam na chwilę. To takie miejsce ku przestrodze. Miejsce, które przypomina, że straszliwa wojenna historia działa się także całkiem blisko nas.



Ciekawa jestem czy i u Was w mieście są takie miejsca szczególnie naznaczone historią...